We wtorek 7 czerwca br. grupa Sówek wyruszyła na całodzienną wyprawę w ramach Zielonego Przedszkola. Naszym celem były Sady Klemensa, kompleks edukacyjno-wypoczynkowy w okolicach Rawy Mazowieckiej. Po sprawnie zjedzonym śniadaniu o 8.00 wsiedliśmy do autokaru i rozpoczęliśmy naszą podróż.
Jazda trwała półtorej godziny. Umilaliśmy ją sobie śpiewem, pogawędkami oraz podziwianiem sielskich widoków z trasy. Pani Ela włączyła głośniczek i… realizowała nasze muzyczne życzenia.
Już na miejscu zachwyciło nas malownicze otoczenie: łąki, zagajniki, sady i pola. Coś w sam raz dla mieszczuchów. Same Sady Klemensa to ponad dwudziestohektarowy kompleks z mnóstwem atrakcji. Każda grupa dostaje swojego przewodnika oraz specjalne miejsce z długim stołem do biesiadowania. Po posileniu się drugim śniadaniem – z plecaczków oczywiście – zaczęliśmy.
Czego to myśmy nie robili! Było Strachowisko – specjalnie wydzielony kawałek lasu, ogrodzony wysokim płotem, gdzie mieszkały lokalne strachy (nietoperze, wielkie pająki, wiedźma Rzepicha i wiele innych). I choć wiedzieliśmy, że to tylko zabawa, to w kilku miejscach dobrze było złapać za rękę Panią lub kolegę. Był wyścig Formuły Pierwszej, czyli szalony bieg między kolorowymi oponami. Były warsztaty przyrodnicze, podczas których każdy stworzył swojego zwierzaczka z deseczek, patyczków i inny ekologicznych materiałów. Były dmuchańce, zjeżdżalnie i trampoliny, gdzie pod czujnym okiem opiekunów uskutecznialiśmy szalone skoki i fikołki. Było Kretowisko, z długimi, krętymi tunelami, i tor przeszkód, gdzie z trudem łapaliśmy równowagę i dzielnie się wspinaliśmy. Było jabłuszko, w którym na wysokości kilku metrów porozciągano liny i gdzie można było doskonalić swą zwinność i zręczność. I jeszcze przejażdżka uroczą ciuchcią, i tańce, i zabawy w pomysłowo urządzonej tężni, gdzie panował przyjemny chłód i można było pobudować różne konstrukcje z wielkich, kolorowych klocków. Była i staroświecka karuzela na korbę, i zabawy w berka mrożonego w brzozowym labiryncie. A na koniec strefa gorących piasków, czyli gigantyczna piaskownica, z beczkami z wodą i strumykiem, w której do woli mogliśmy się taplać w błotku.
A przez cały dzień pyszne jedzonko – to z plecaków, to z przedszkola (gar zupy wyskrobaliśmy do ostatniej łyżki!), i to lokalne, z Sadów Klemensa. Wszystko smakował nam wybornie.
Szczęśliwi, pełni wrażeń i zmęczeni, opuszczaliśmy Sady tuż po 18.00. W drodze powrotnej nikt nie spał – wszyscy śpiewaliśmy, a Pani Ela urządziła nam drugą cześć koncertu życzeń. W objęcia stęsknionych rodziców wpadliśmy o 20.00. To była naprawdę super przygoda!